Podróże 9 kwietnia, 2024

Praha – Prologue

Komu wino, komu, bo… nie, nie idę do domu, dopiero stamtąd przyjechałem!

Szczerze mówiąc, myślałem, że w poście podsumowującym rok 2023 zawarłem nieco więcej na temat mojej nowej urbanistycznej Mekki. Przeliczyłem się – popełniłem tam raptem jeden akapit (który jest zawarty poniżej, lekko przeedytowany). Czas zatem nadrobić…

Każdy kto mnie zna wie dobrze, że w moim rankingu miast od 2017 na szczycie jest Monachium i dłuuugo nic. W roku 2023 ta lista uległa jednak pewnym zmianom…

Nie będę ukrywał: moim najbardziej wymarzonym, wyczekiwanym, upragnionym miastem EVER był Wiedeń. I o Wiedniu też będzie (na jego temat akurat mam gotowy archiwalny wpis). Bo to jest trochę tak, że jadąc do Wiednia – wiedziałem dokładnie czego się spodziewać i to właśnie dostałem: przepiękne miasto, na którego opisanie brakowało mi od początku słownika, które z miejsca stało się moim nowym Najpiękniejszym Miastem. I ja to podtrzymuję.

Po prostu Praga jest już poza skalą.

Miejsce idealne na five o’clock, ale ja tu byłem już dobrze po 19:00, więc nie.

To miasto mnie połknęło, zindoktrynowało, zasiało ziarno ubóstwienia i myśl: „Jesteś mój, będziesz mnie wielbił”. Pierwsze 24 godziny były po prostu BARDZO dobre. Ale dzień drugi, kiedy poszedłem na Hradczany i zobaczyłem panoramę miasta ze wzgórza… Jakby mnie ktoś obuchem uderzył. Olśnienie. Szok poznawczy. Jezu, jak człowiek mógł postawić tak cudne miasto, to ja nie wiem… A potem chodziłem, po zamku, katedrze, uliczkach (tej Złotej też 😉 ), klasztorach, galeriach, synagogach, parkach, wzgórzach, knajpach, sklepikach (chyba znikąd nie przywiozłem tak ładnych pamiątek jak właśnie z Pragi)… Kilka miejsc wypatrzyłem w przewodnikach i na Google Maps, kilka w świetnej książce o Pradze autorstwa Mariusza Szczygła (polecam!), a kilka z polecenia. Bo się okazało, że można pojechać do obcej stolicy i spotkać znajomego z rodzinnych podlaskich rewirów. Kamil – za ten Karlštejn to Ci duuużą porcję knedlików wiszę!

Mam zdjęcie zrobione w miejscu, gdzie jakiś czas temu zdjęcie zrobiono prezydentowi Pavelowi z innym oficjelem (choć już nie pamiętam kto to był, być może Jens Stoltenberg, ale głowy nie dam). Czuję się jak VIP. Młodzież na murku, mając taki widok na miasto, pewnie też się czuła jak VIPy. 🙂

Nigdy w życiu (jak dotąd) z żadnej podróży nie przywiozłem tylu zdjęć co z Pragi. Tzn. przywiozłem mniej, z Monachium (zrobionych było pi razy oko tyle samo). Mając na uwadze, że tam byłem 3 tygodnie (wliczając dwa wypady do Garmisch-Partenkirchen, jeden do Dachau i jeden do Augsburga) i miałem laptopa, więc w trakcie wakacji robiłem na bieżąco selekcję. Z Pragi (oraz dwóch „przyległości”) przywiozłem tyle samo i tyle samo obrobiłem. Po 6 dniach. Więc – tak, nie tylko stała się Praga moją nową Mekką urbanistyczną i turystyczną, ale też fotograficzną. Ilość miejsc, obiektów, budynków, ulic, które same się w kadrze ustawiają, przytłacza, ale tak bardzo pozytywnie.

Sojusze.

Przyjmijmy zatem, że w tym wpisie będzie skromnie – jedynie kilka zdjęć i jedynie z… dnia zerowego, z krótkiego spaceru do parku Havlíčkovy Sady nieopodal miłego (i niedrogiego) hotelu na Vinohradach, w którym na czas wyjazdu zamieszkałem.

Niedaleko od wejścia do parku powitała mnie sztuczna grota z posągiem Neptuna od frontu – obiekt wypatrzony na Google Maps (ustalając plany wyjazdów, zawsze uzupełniam wiedzę z przewodników o randomowe wędrówki po wirtualnej mapie). Świetny jest widok z góry na cały park, zaś z dołu widać, że to takie małe architektoniczne cudeńko. A w wąskich korytarzykach widziałbym sesję foto w stylu „pan arystokrata XVIII-wieczny goni za XVIII-wieczną arystokratką”.

Pierwsze zdjęcie zrobione w Pradze (a przynajmniej tak wyszło po selekcji). Zaczyna się dobrze, a co będzie potem…

Idąc parkiem w stronę wzgórza, dochodzimy do willi Moritza Gröbego – pięknego obiektu górującego nad okolicą. Tuż obok znajduje się pawilon Grébovka, gdzie można napić się tego i owego oraz zjeść dania z grilla. Ja się nie skusiłem, bo uznałem, że chyba wypatrzyłem w pobliżu miejscówkę z lepszym widokiem. 😉

Najbardziej chyba zafascynowało mnie w tym parku, że w samym jedno środku (w środku miasta!) znajduje się… winnica. Zbocze wzgórza, na którym stoi willa, porośnięte jest winoroślą. W określone dni tygodnia, w określonych godzinach, można spróbować wywarzanego tu wina i kupić butelkę lub kilka. Ja się nie załapałem (szczególnie z moim niepiciem alkoholu 😛 ), ale zasiadłem kilka kroków wzdłuż (i w górę) zbocza w Altánie Grébovka – urokliwej pijalni w otoczeniu winorośli, zamawiając filiżankę herbaty z miodem. Delektowałem się napojem, siedząc na zewnątrz z widokiem na Pragę. Była 20:30 i już wiedziałem, że ten wyjazd będzie dobry i że polubię Pragę. I tylko jeszcze nie wiedziałem jak bardzo…

Niby Praga, a trochę jakby jakaś Toskania (nie żebym był w Toskanii… choć w przyszłości chętnie).

c.d.n. 😉

You may also like...